Chyba oszalałaś! Dopiero, co lekarze cię poskładali...
" Chyba oszalałaś! Dopiero, co lekarze cię poskładali, a ty już myślisz o starcie w połówce IRONMAN'a. Odpuść sobie dziewczyno!"- usłyszałam. Oczywiście, że nie odpuszczę. Ja nigdy nie odpuszczam! Rzeczywiście jeszcze miesiąc temu leżałam na stole operacyjnym po poważnym wypadku rowerowym.
Okoliczności zdarzenia, ani przyczyn nie pamiętam. Obrażenia były poważne: złamana szczęka i nos, wybite zęby, poharatana twarz. Lekarzom udało się mnie poskładać niestety nie bez szwanku. Kiedy doszłam do siebie pierwsze słowa jakie skierowałam do lekarza to: "Panie doktorze kiedy będę mogła wrócić do treningów? On się spojrzał (mina jego bezcenna:)) i powiedział, że nie szybciej niż za 2 miesiące. Byłam załamana. Nie myślałam o tym, jak wyglądam, jak się czuję tylko o tym, że zbliża się sezon startów triathlonowych, a ja jestem "uziemiona". Wiele miesięcy ciężkich treningów i przygotowań do pierwszych w życiu startów triathlonowych wzięło w łeb. Byłam silna i miałam tego świadomość. Kondycyjnie byłam dobrze przygotowana. Korciło mnie, żeby jeszcze w tym sezonie wystartować na dystansie IRONMAN 70.3 ale ciągle się wahałam. Jeszcze 8 miesięcy temu nie wiedziałam , co to jest triathlon. Nie potrafiłam pływać, bałam się jeździć na szosie, a od biegania miałam kontuzje Achillesa. Jednak świat triathlonu w całości mnie pochłonął. Oszalałam na jego punkcie. Wszystko mu podporządkowałam.
Po wypadku przyszły jednak chwile zwątpienia. Po co mi był ten cały triathlon, nie mogę być taką egoistką przecież ja mam rodzinę, oni mnie potrzebują. Powiedziałam mężowi, żeby zwrócił piankę a rower może sprzedamy. On powiedział, że piankę zawsze mogę sprzedać, a na rowerze jeszcze będę jeździć. Chciałam zrezygnować i ...pomyślałam, że nie potrafię przecież sport jest częścią mojej egzystencji. Zastanawiałam się nad sensem całego zdarzenia. Dziś wiem, że ta sytuacja nauczyła mnie pokory, ale przede wszystkim pokazała ilu wspaniałych ludzi mnie otacza. To oni mi dali siłę i wsparcie, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Wierzyli we mnie i motywowali. Dziś im za to bardzo dziękuję.
Dwa tygodnie po wypadku, wbrew zaleceniom lekarzy i z małą dozą rozsądku miałam już na nogach buty do biegania. Kilka kilometrów wolnego rozbiegania w maksymalnym tętnie mnie wykończyło. Na basenie też lepiej nie było, po jednej długości musiałam zrobić przerwę bo miałam zadyszkę. Przyszedł czas na rower. Trzeba się z nim zmierzyć. Trauma po wypadku pozostała. Boję się szybkiej jazdy. Jeśli chcesz naprawdę coś robić - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz wymówkę. Nic, co ma w życiu wielką wartość, nie przychodzi łatwo. Marzenia trzeba zostawić w domu. Sukces wymaga ciężkiej pracy! Więc wracam do gry. Zaczynam znowu trenować. Z dnia na dzień kondycja rośnie. W tą niedziele czeka mnie debiutancki start w Suszu, kolejny będzie Gdańsk a potem .... Herbalife IRONMAN 70.3 w Gdyni!? Jest jeszcze sporo czasu, żeby się przygotować. Na pewno zdążę. Marzy mi się start w tak prestiżowej imprezie z wieloma znanymi i doświadczonymi triathlonistami. Najważniejsze jednak jest to, żeby sromotną porażkę zamienić w wielki sukces, żeby się nie poddawać i walczyć dalej. Największym sukcesem i ukoronowaniem wielomiesięcznych przygotowań byłby start w tych zawodach!
Katarzyna Kaczkowska
Powrót do listy
Okoliczności zdarzenia, ani przyczyn nie pamiętam. Obrażenia były poważne: złamana szczęka i nos, wybite zęby, poharatana twarz. Lekarzom udało się mnie poskładać niestety nie bez szwanku. Kiedy doszłam do siebie pierwsze słowa jakie skierowałam do lekarza to: "Panie doktorze kiedy będę mogła wrócić do treningów? On się spojrzał (mina jego bezcenna:)) i powiedział, że nie szybciej niż za 2 miesiące. Byłam załamana. Nie myślałam o tym, jak wyglądam, jak się czuję tylko o tym, że zbliża się sezon startów triathlonowych, a ja jestem "uziemiona". Wiele miesięcy ciężkich treningów i przygotowań do pierwszych w życiu startów triathlonowych wzięło w łeb. Byłam silna i miałam tego świadomość. Kondycyjnie byłam dobrze przygotowana. Korciło mnie, żeby jeszcze w tym sezonie wystartować na dystansie IRONMAN 70.3 ale ciągle się wahałam. Jeszcze 8 miesięcy temu nie wiedziałam , co to jest triathlon. Nie potrafiłam pływać, bałam się jeździć na szosie, a od biegania miałam kontuzje Achillesa. Jednak świat triathlonu w całości mnie pochłonął. Oszalałam na jego punkcie. Wszystko mu podporządkowałam.
Po wypadku przyszły jednak chwile zwątpienia. Po co mi był ten cały triathlon, nie mogę być taką egoistką przecież ja mam rodzinę, oni mnie potrzebują. Powiedziałam mężowi, żeby zwrócił piankę a rower może sprzedamy. On powiedział, że piankę zawsze mogę sprzedać, a na rowerze jeszcze będę jeździć. Chciałam zrezygnować i ...pomyślałam, że nie potrafię przecież sport jest częścią mojej egzystencji. Zastanawiałam się nad sensem całego zdarzenia. Dziś wiem, że ta sytuacja nauczyła mnie pokory, ale przede wszystkim pokazała ilu wspaniałych ludzi mnie otacza. To oni mi dali siłę i wsparcie, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Wierzyli we mnie i motywowali. Dziś im za to bardzo dziękuję.
Dwa tygodnie po wypadku, wbrew zaleceniom lekarzy i z małą dozą rozsądku miałam już na nogach buty do biegania. Kilka kilometrów wolnego rozbiegania w maksymalnym tętnie mnie wykończyło. Na basenie też lepiej nie było, po jednej długości musiałam zrobić przerwę bo miałam zadyszkę. Przyszedł czas na rower. Trzeba się z nim zmierzyć. Trauma po wypadku pozostała. Boję się szybkiej jazdy. Jeśli chcesz naprawdę coś robić - znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz - znajdziesz wymówkę. Nic, co ma w życiu wielką wartość, nie przychodzi łatwo. Marzenia trzeba zostawić w domu. Sukces wymaga ciężkiej pracy! Więc wracam do gry. Zaczynam znowu trenować. Z dnia na dzień kondycja rośnie. W tą niedziele czeka mnie debiutancki start w Suszu, kolejny będzie Gdańsk a potem .... Herbalife IRONMAN 70.3 w Gdyni!? Jest jeszcze sporo czasu, żeby się przygotować. Na pewno zdążę. Marzy mi się start w tak prestiżowej imprezie z wieloma znanymi i doświadczonymi triathlonistami. Najważniejsze jednak jest to, żeby sromotną porażkę zamienić w wielki sukces, żeby się nie poddawać i walczyć dalej. Największym sukcesem i ukoronowaniem wielomiesięcznych przygotowań byłby start w tych zawodach!
Katarzyna Kaczkowska