Gorące mistrzostwa świata w mroźnej Rosji
1247 zawodników z 42 krajów, z 368 miast wzięło udział w dziesiątych Mistrzostwach Świata w pływaniu zimowym. A wśród nich Piotr Biankowski, który reprezentował Rumię. Triathlonista podzielił się z Triathlonsport gorącymi wrażeniami z imprezy, która po raz pierwszy odbyła się w mroźnej Rosji.
- Atmosfera była super – mówi Piotr Biankowski. – Zawody w Rosji stały na bardzo wysokim poziomie. Przyjechało wiele gwiazd pływania. Tylko w mojej kategorii wiekowej startował Bułgar Petar Stoychev. Wielokrotny olimpijczyk, mistrz świata i jeszcze niedawno rekordzista w przepłynięciu Kanału La Manche. Byli także mocni Rosjanie i Estończycy, którzy mogą pochwalić się niezłymi osiągnięciami w kraju i na świecie.
Mimo, że 1247 zawodników rywalizowało, w dniach 8-12 marca 2016 roku, o tytuł Mistrza Świata wszyscy wspierali siebie. Wymieniali doświadczeniami, dla wielu to był pierwszy start w tak poważnej imprezie, dzielili upominkami, które przywieźli do Rosji oraz kontaktami.
Piotra Biankowskiego po przyjeździe do Rosji przywitała sroga zima. Śnieg i minus 20 stopni Celsjusza. No, i oczywiście przesunięcie czasu o cztery godziny, co dawało się mu we znaki przez cały pobyt. Ciężko było się wyspać. Taksówką pojechał na miejsce zmagań. W rzece Tura przygotowana była arena zmagań z dziesięcioma torami o długości 25 metrów. Temperatura wody zero. Przez niemal cały czas zawodów organizatorzy walczyli z zamarzającą wodą. Najgorzej było po nocy, kiedy musieli wycinać lód. Lekko nie było. Krótki wizyta, obejrzenie areny zmagań i jazda do hotelu, aby się wyspać. Kilka godzin później wrócił, aby w biurze zawodów dokonać niezbędnych formalności. I pierwsze zdziwienie.
- Spotkałem wielu obcokrajowców w koszulkach, czapkach, z plecakami z logiem Ironmana – wspomina Piotr. – Dobrze trafiłem. Pomyślałem. Jestem wśród swoich.
Zawody rozpoczęły się galą otwarcia w filharmonii. Po Rosyjsku, czyli z rozmachem. Następnego dnia pierwszy dystans. 25 metrów. Piotr w tym dniu nie startował. Wykorzystał go do treningu. Zapoznania się z wodą. Najbardziej doświadczenie zawodnicy mówili, że w tak zimnej wodzie nie pływali.
- Na szczęście od pierwszego dnia zawodów świeciło słońce i zimno nie było tak odczuwalne – dodaje zawodnik. – Ponadto strefa zawodników było przygotowana profesjonalnie. Pływacy tuż przed startem oczekiwali w ogrzewanym namiocie, a tuż po starcie mogli korzystać z sauny oraz z bani z gorącą wodą.
Biankowski do rywalizacji przystąpił drugiego dnia. Na 50 i 100 metrów. To miał być dla niego rozruch przed głównymi startami na 200 i 450 metrów. Obsada mocna, co tym bardziej świadczy o dobrych wynikach Piotra. Na 50 metrów czas 00:32:29 i 11 miejsce, a na dystansie dwa razy dłuższym z czasem 01:13:81 dwa oczka wyżej. A to zapowiadało walkę na całego na 200 i 450 metrów.
- Woda lodowata, więc zdecydowałem się iść na całość. Dałem z siebie wszystko – podsumowuje start na 200 metrów. – Wynik 2 minuty 46 sekund porównywalny do pływania w basenie. Założone tempo udało mi się utrzymać. Już na końcówce dystansu odczuwałem zimno dłoniach i stopach. Co będzie na 450 metrów – pytałem się w myślach.
Piotr z wynikiem niespełna trzech minut zajął 6 miejsce. Następnego dnia zapowiadała się prawdziwa walka już nie tylko z rywalami, ale także z zimnem i sobą. Skoro po 200 metrach było ciężko, co będzie na dystansie ponad dwa razy dłuższym. Okazało się, że kilku zawodników wycofało się z rywalizacji podczas, której trzeba było przepłynąć 18 długości.
- Od początku założyłem, że nie rozglądam się na innych i płynę ustalonym tempem – mówi Biankowski. – Po przepłynięciu 300 metrów ręce i nogi zaczęły marznąć. Miałem wrażenie, że traciłem moc. Coraz więcej czarnych myśli atakowało głowę. Jednak ja robiłem swoje. Odcinałem złe myśli. Walczyłem. Na dwie długości przed metą wcisnąłem ostatni bieg, aby dogonić zawodnika, który wyprzedzał mnie o długość basenu w rzece. Dałem z siebie wszystko. Opłaciło się. Dogoniłem rywala i wygrałem z nim o 50 setnych. Czas 6:51:05 i piąte miejsce to mój najlepszy wynik podczas tych mistrzostw.
Po wyjściu z wody każdym zawodnikiem zajmował się wolontariusz, który pomagał przejść do ciepłego namiotu. Tam lub w saunie zawodnicy dochodzili do siebie. Piotr nie ukrywa, że wyjazd do Rosji był piękną sportową przygodą. Poznał wielu ciekawych ludzi, a dzięki wsparciu Polaków, którzy pojechali z nim udało mu się osiągnąć świetne wyniki. Kolejne mistrzostwa odbędą się w Niemczech w 2017 roku. Wszystko wskazuje na to, że i tam Piotra Biankowskiego nie zabraknie.
Nie zabraknie także kibiców, którzy wspierali go podczas rywalizacji. Na Syberii byli z Nim: Beata Zwolińska i Zbigniew Rybak.
Marcin Dybuk
- Atmosfera była super – mówi Piotr Biankowski. – Zawody w Rosji stały na bardzo wysokim poziomie. Przyjechało wiele gwiazd pływania. Tylko w mojej kategorii wiekowej startował Bułgar Petar Stoychev. Wielokrotny olimpijczyk, mistrz świata i jeszcze niedawno rekordzista w przepłynięciu Kanału La Manche. Byli także mocni Rosjanie i Estończycy, którzy mogą pochwalić się niezłymi osiągnięciami w kraju i na świecie.
Mimo, że 1247 zawodników rywalizowało, w dniach 8-12 marca 2016 roku, o tytuł Mistrza Świata wszyscy wspierali siebie. Wymieniali doświadczeniami, dla wielu to był pierwszy start w tak poważnej imprezie, dzielili upominkami, które przywieźli do Rosji oraz kontaktami.
Piotra Biankowskiego po przyjeździe do Rosji przywitała sroga zima. Śnieg i minus 20 stopni Celsjusza. No, i oczywiście przesunięcie czasu o cztery godziny, co dawało się mu we znaki przez cały pobyt. Ciężko było się wyspać. Taksówką pojechał na miejsce zmagań. W rzece Tura przygotowana była arena zmagań z dziesięcioma torami o długości 25 metrów. Temperatura wody zero. Przez niemal cały czas zawodów organizatorzy walczyli z zamarzającą wodą. Najgorzej było po nocy, kiedy musieli wycinać lód. Lekko nie było. Krótki wizyta, obejrzenie areny zmagań i jazda do hotelu, aby się wyspać. Kilka godzin później wrócił, aby w biurze zawodów dokonać niezbędnych formalności. I pierwsze zdziwienie.
- Spotkałem wielu obcokrajowców w koszulkach, czapkach, z plecakami z logiem Ironmana – wspomina Piotr. – Dobrze trafiłem. Pomyślałem. Jestem wśród swoich.
Zawody rozpoczęły się galą otwarcia w filharmonii. Po Rosyjsku, czyli z rozmachem. Następnego dnia pierwszy dystans. 25 metrów. Piotr w tym dniu nie startował. Wykorzystał go do treningu. Zapoznania się z wodą. Najbardziej doświadczenie zawodnicy mówili, że w tak zimnej wodzie nie pływali.
- Na szczęście od pierwszego dnia zawodów świeciło słońce i zimno nie było tak odczuwalne – dodaje zawodnik. – Ponadto strefa zawodników było przygotowana profesjonalnie. Pływacy tuż przed startem oczekiwali w ogrzewanym namiocie, a tuż po starcie mogli korzystać z sauny oraz z bani z gorącą wodą.
Biankowski do rywalizacji przystąpił drugiego dnia. Na 50 i 100 metrów. To miał być dla niego rozruch przed głównymi startami na 200 i 450 metrów. Obsada mocna, co tym bardziej świadczy o dobrych wynikach Piotra. Na 50 metrów czas 00:32:29 i 11 miejsce, a na dystansie dwa razy dłuższym z czasem 01:13:81 dwa oczka wyżej. A to zapowiadało walkę na całego na 200 i 450 metrów.
- Woda lodowata, więc zdecydowałem się iść na całość. Dałem z siebie wszystko – podsumowuje start na 200 metrów. – Wynik 2 minuty 46 sekund porównywalny do pływania w basenie. Założone tempo udało mi się utrzymać. Już na końcówce dystansu odczuwałem zimno dłoniach i stopach. Co będzie na 450 metrów – pytałem się w myślach.
Piotr z wynikiem niespełna trzech minut zajął 6 miejsce. Następnego dnia zapowiadała się prawdziwa walka już nie tylko z rywalami, ale także z zimnem i sobą. Skoro po 200 metrach było ciężko, co będzie na dystansie ponad dwa razy dłuższym. Okazało się, że kilku zawodników wycofało się z rywalizacji podczas, której trzeba było przepłynąć 18 długości.
- Od początku założyłem, że nie rozglądam się na innych i płynę ustalonym tempem – mówi Biankowski. – Po przepłynięciu 300 metrów ręce i nogi zaczęły marznąć. Miałem wrażenie, że traciłem moc. Coraz więcej czarnych myśli atakowało głowę. Jednak ja robiłem swoje. Odcinałem złe myśli. Walczyłem. Na dwie długości przed metą wcisnąłem ostatni bieg, aby dogonić zawodnika, który wyprzedzał mnie o długość basenu w rzece. Dałem z siebie wszystko. Opłaciło się. Dogoniłem rywala i wygrałem z nim o 50 setnych. Czas 6:51:05 i piąte miejsce to mój najlepszy wynik podczas tych mistrzostw.
Po wyjściu z wody każdym zawodnikiem zajmował się wolontariusz, który pomagał przejść do ciepłego namiotu. Tam lub w saunie zawodnicy dochodzili do siebie. Piotr nie ukrywa, że wyjazd do Rosji był piękną sportową przygodą. Poznał wielu ciekawych ludzi, a dzięki wsparciu Polaków, którzy pojechali z nim udało mu się osiągnąć świetne wyniki. Kolejne mistrzostwa odbędą się w Niemczech w 2017 roku. Wszystko wskazuje na to, że i tam Piotra Biankowskiego nie zabraknie.
Nie zabraknie także kibiców, którzy wspierali go podczas rywalizacji. Na Syberii byli z Nim: Beata Zwolińska i Zbigniew Rybak.
Marcin Dybuk