Kocioł emocji. IRONMAN 70.3 Gdynia

Prawie cztery tysiące triathlonistów rywalizowało w weekend 8-9 sierpnia w Gdyni. Kilka tysięcy kibiców zdzierało gardła. Emocje zawładnęły Trójmiastem. Był łzy radości, wzruszenia i bezradności. Każdy zawodnik to inna historia. Każda fascynująca.

%f1
Zwycięzca Nils Fromhold...

Jeden z najlepszych triathlonistów na świecie – Nils Fromhold wygrywa w pierwszych w historii Polski zawodach z cyklu IRONMAN 70.3. Drugi na mecie zameldował się reprezentant Ukrainy Anton Blokhin. Trzecie miejsce zajął Miłosz Sowiński.

%f2
... i zwyciężczyni Diana Riesler

Wśród kobiet, najlepsza okazała się Diana Riesler z Niemiec, z ponad dziesięciominutową przewagą nad Polkami – Pauliną Kotficą i Ewą Komander. Tylko w niedzielnych zawodach wzięło udział ponad 1800 triathlonistów. Drugie tyle w sobotę na dystansie sprint. Jednak napisanie tylko tego na temat Herbalife IRONMAN 70.3 Gdynia gdzie wystartowała czołówka światowego triathlonu oraz najlepsi obecnie zawodnicy z Polski, to nic nie napisać.

%f3
A tuż przed startem do zawodników z nieba "pomachał" samolot firmy LOT, w kolorystyce IRONMAN 70.3 Gdynia

Oczywiście warto odnotować, a nawet trzeba heroiczną walkę Jaśka Meli, społecznika i podróżnika.  Trasę kolarską oraz półmaraton pokonał przy pomocy protez ortopedycznych. Na mecie został powitany owacją na stojąco, przez kibiców zgromadzonych na mecie. W zawodach wzięli udział m.in.: aktorzy, Karolina Gorczyca i Jakub Wesołowski, prezenterzy Beata Sadowska i Maciej Dowbor, oraz wielokrotna mistrzyni świata w kick-boxingu, posłanka Iwona Guzowska. O nich jednak już napisano dużo. Pokazano w relacjach telewizyjnych także m.in. oświadczyny jednego z zawodników na mecie. Co najważniejsze przyjęte. Były łzy wzruszenia i radości.

%f5
Gosia walczyła z bólem bioder, co jednak nie przeszkadzało jej cieszyć się ze startu i walki...

Jednak to co jest warte dodatkowego zauważenia to historie pisane przez tych 1800 zawodników, którzy rywalizowali w niedzielę w Gdyni. Oj, dział się bardzo dużo tak jak na przykład w przypadku Karoliny, która po wyjściu z wody, kiedy usłyszała wykrzyknięte swoje imię wzruszyła się.
- Zrozumiałam wtedy, że dzieje się coś niemożliwego – powiedziała. Dlaczego? Otóż Karolina podczas przygotowywań do startu złamała rękę. Zdaniem lekarzy miała zapomnieć o starcie. Nie poddała się. Znalazła rehabilitantów, którzy  podjęli się wysiłku i przygotowali ją razem z trenerami do startu. Zrobiła to. Tak samo jak Krzysiek, który w poniedziałek przed zawodami został potrącony na treningu przez samochód. Rower skasowany. On poobijany kilka godzin spędził w szpitalu. Jeszcze we wtorek twierdził ze smutkiem, że na 99 procent nie wystartuje. W niedzielę stanął na starcie i dotarł do mety. Pytany jak smakuje medal Ironmana 70.3 powiedział, że 6 godzin, które zajęło mu dotarcie do mety smakuje lepiej niż 4:50, które chciał zrobić w pełni zdrowia. Wariat, ktoś powie. I będzie miał rację. Ale w niedzielę wariatów w Gdyni nie brakowało.

%f6
...Arek po wyjściu z wody uśmiechnięty. Nie on jedne tego dnia.

Piotrek jeszcze pod koniec 2014 roku nie potrafił pływać. W niedzielę przepłynął 1900 metrów, przejechał na rowerze 90 kilometrów i przebiegł 21 km. Dorota w lipcu próbowała zmierzyć się z pełnym Ironmanem w Zurichu. Przygotowywała się do niego solidnie i długo pod okiem trenerów. Niestety, dwa dni przed startem upadła na rowerze. Poobijaną z wody w dniu zawodów wyciągnęli ratownicy. Nie poddała się. W Gdyni z ciągle bolącym barkiem stanęła na plaży, aby walczyć o marzenia. Nie czuła się pewnie, ale wierzyła, że się uda. Udało się, a na trasie obdarowywała kibiców pięknym uśmiechem. Teraz zastanawia się gdzie wystartować w Ironman.

Nie zabrakło także dramatów. Bartek przygotowuje się do pełnego Irona w październiku w Barcelonie. W Gdyni miał się sprawdzić. Pływanie poszło mu lepiej niż planował. Prawie lepiej, gdyż wychodząc poczuł ból w stopie. – Przejdzie – pomyślał i pobiegł do strefy zmian. Wskoczył na rower i wyruszył w drogę. Jakie było jego zdziwienie, kiedy już w strefie T2 po ściągnięciu buta zobaczył krew. O biegu nie było mowy. W szpitalu założono mu 6 szwów. Tam spotkał zawodnika, który leżał pod kroplówką wpatrzony w sufit. Był wyraźnie przybity. Okazało się, że walcząc o pierwsze miejsce w swoje grupie wiekowej, około 300 metrów przed metą „odcięło mu prąd”. Chciał jeszcze walczyć, ale już mu nie pozwolono. Zajęli się nim pielęgniarze. Inna z zawodniczek zakończyła swój start w wodzie, kiedy „przepłynęli się po niej” zawodnicy startujący za kobietami. Nie wytrzymała psychicznie. Zaczęła wzywać pomocy.

Nie jeden z zawodników przedobrzył z przygotowaniami. Inni nie doszli do siebie po ostatnich startach, tak jak na przykład Damian w Ironmanie.

%f4
Damian I(drugi na zdjęciu) walczył ze zmęczeniem długim sezonem. Takich jak on też było więcej w Gdyni. Jednak to co najważnmiejsze, nie poddawali się. Zwyciężyli.

- Fizjologii organizmu nie oszukasz, jeszcze nie wypocząłem po Ironmanie – powiedział Tomaszewicz. – Niestety, ale tak gigantyczny wysiłek jakim jest pełny dystans zrobiony w bardzo trudnych warunkach na najwyższych obrotach, daje o sobie znać nawet kilka tygodni później.
Boleśnie przekonał się o tym podczas zawodów w Gdyni. Przed startem nastawienie miał bardzo dobre, cel wyznaczony. Pobić rekord życiowy.

- Już podczas pływania wiedziałem, że to nie będzie mój dzień, nie mogłem wejść we właściwy dla siebie rytm, cały czas się męczyłem, ok 200 metra dostałem też porządny cios w twarz od innego zawodnika, co spowodowało zalanie okularków i bardzo duży ból oka i nosa – dodaje Damian. - Wyjście z wody i chęć odrobienia start i podbudowania się na dalszą część dystansu, niestety zatkało mnie tak jak nigdy, czułem że nie mogę normalnie biec. Gdy tylko wskoczyłem na rower od razu zabrałem się do solidnej pracy. Pierwsze kilometry leciały mi bardzo szybko i przyjemnie, stopniowo odrabiałem starty i jechałem swoje przez całą pierwszą pętle. Pozytywnie nastawiony zacząłem drugą i nagle jakby nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Odżywiałem się dobrze, czułem się dobrze, tętno ok, a nie mogłem jechać.

Mimo trudności Damian dojechał do  strefy zmian pełen optymizmu po dobrej końcówce roweru. Szybka zmiana i ruszył  na bieg.

- Pierwsze metry, a ja już czuje, że coś jest nie tak – twierdzi zawodnik. - Liczyłem na powtórkę biegu z poprzednich startów, jednak już pierwszy kilometr dał mi odpowiedź o co dziś będę walczył, o ukończenie. Całe zmęczenie i brak mocy wyszedł w trakcie biegu. Męczył mnie każdy krok, nawet powietrza nie mogłem wziąć normalnie, bo od razu mnie przytykało. Z każdym kilometrem biegłem już tylko wolniej i wolniej. Na mecie i po zawodach zmęczenie duże, mimo że czas to nie mój optymalny poziom, zmęczenie całym sezonem dało się we znaki. Widziałem, że każdy z zawodników tego dnia zmagał się z różnymi problemami, dlatego tym bardziej szacunek należy się wszystkim którzy ukończyli i zdołali poprawić życiówki w tych warunkach. Szczególne gratulacje należą się także Paulinie Załuckiej za świetny wynik i życiówkę oraz kwalifikacje na MŚ w 1/2 IM – docenił koleżankę z drużyny Damian.

Warto dodać, że w Zurichu Tomaszewicz zajął trzecie miejsce w grupie wiekowej, a do slota na mistrzostwa świata zabrakło mu 50 sekund.

%f7
Kibice też dali z siebie wszystko. Na zdjęciu autor tekstu, Aldona i Rafał. Daliśmy czadu.

Równie dużo działo się także wśród kibiców, którzy zdzierali gardła, „ścierali” dłonie. Czego oni nie przynieśli ze sobą w niedzielę. Były gwizdki, megafony, kołatki, bębny, beczki, garnki, wiadra. Dosłownie wszystko, czym można było dopingować zawodników.

Działo się i to dużo więcej. Trudno to opisać. Jednego jesteśmy jednak pewni. Herbalife IRONMAN 70.3 Gdynia to był kocioł emocji. Kolejna taka impreza w Trójmieście za rok. Już nie możemy się doczekać.

Marcin Dybuk
zdjęcia Maja Dybuk i materiały prasowe

 
Powrót do listy